I słyszałem orła lecącego pośrodkiem nieba, mówiącego głosem wielkim: Biada, biada, biada. – Obj. 8:13
Trudno to sobie wyobrazić – spalona ziemia, brzegi morskie usłane śniętymi rybami, skażone rzeki, niebo przesłonięte obłokami pyłów. Nad takim krajobrazem przelatuje orzeł skrzeczący wysokim głosem: uaj, uaj, uaj – biada, biada, biada mieszkańcom ziemi. Czyli że może być jeszcze gorzej.
W ten sposób zapowiadane są sygnały kolejnego tercetu trębaczy, który będzie obwieszczał klęski dla ludzi. To tak jakby cztery strzały ostrzegawcze trafiły w otoczenie celu, a komunikat głosił, że kolejne trzy będą zdecydowanie celniejsze i spowodują bolesne straty.
Zapowiedź tę przynosi orzeł, a może sęp. Wielkie drapieżne ptaszysko. Gdy siedzi u podstawy Bożego tronu, swym czujnym spojrzeniem wyraża przenikliwość Jego mądrości. Kiedy przecina niebo swym krzykiem, opowiada o cierpieniu miłości, która nie lubuje się w ludzkich udrękach.
A wystarczyłoby przecież tylko usłuchać ostrzeżeń, zapłakać nad tym, co się zdarzyło. Bo Bóg nie kocha się w śmierci, nie gardzi sercem skruszonym, lituje się nad ludzkim strapieniem. Czy to jeszcze możliwe, by któraś z zapowiedzianych bied nie spadła na ten nieszczęsny świat?
Oby zachodni wiatr zmiótł wreszcie krążące chmary szarańczy w odmęty Morza Sitowia. Niech nad Eufratem zapanuje pokój, by aniołowie śmierci mogli na zawsze pozostać związani. Oby Wszechmocny, wraz z Pomazańcem, rozpoczął swe panowanie bez gniewu, w odpowiedzi na tęskne wołania poddanych. Czy taka modlitwa musi pozostać jedynie pobożnym życzeniem?
W następnym odcinku: Dym z czeluści – czyli jadowita szarańcza
© | ePatmos.pl