Czy epidemia koronawirusa zwiastuje przyjście Boga?

13 marzec 2020

Czy epidemia koronawirusa zwiastuje przyjście Boga?

Autor:
Daniel Kaleta

Bóg szedł z Temanu, Święty z góry Paran, Sela!
Jego majestat okrył niebiosa,
ziemia była pełna jego chwały.
Jego blask był jak światłość,
rogi wychodziły z jego rąk,
a tam była ukryta jego moc.
Przed nim szła zaraza,
płonące węgle szły przed jego nogami.
Stanął i zmierzył ziemię,
spojrzał i rozproszył narody;
góry wieczyste zostały skruszone,
skłoniły się pagórki dawne.
Jego drogi są wieczne.

Hab. 3:3‑6

Epidemie od dawien dawna towarzyszą ludzkości. Jezus w swoim słynnym kazaniu na Górze Oliwnej przestrzegał, by nie dać się zwieść rzekomym znakom „końca świata”: Usłyszycie też o wojnach i pogłoski o wojnach. Uważajcie, abyście się nie trwożyli. (...) będzie głód, zaraza* i trzęsienia ziemi miejscami. Lecz to wszystko jest początkiem boleści (Mat. 24:6‑8). Również Księga Objawienia opisuje czwartego jeźdźca, który ciągnie za sobą między innymi zarazę, czyli epidemie: I zobaczyłem, oto koń płowy, a temu, który na nim siedział, było na imię Śmierć, a Piekło szło za nim. I dano im władzę nad czwartą częścią ziemi, aby zabijali mieczem i głodem, i zarazą (Obj. 6:8). Wygląda na to, że spełniło się to w odniesieniu do jednej czwartej ziemi już nieraz, a zwłaszcza w średniowiecznej epidemii dżumy, czyli „czarnej śmierci”, która wedle różnych szacunków zabiła w Europie w latach 1346‑53 ok. 25 mln ludzi, co stanowiło 30 proc. jej mieszkańców. Choroba ta przywleczona została z Azji drogami handlowymi, głównie „jedwabnym szlakiem”.

* Nie występuje co prawda w najstarszych rękopisach, ale uzupełnione na podstawie Łuk. 21:11.  
 

Czy jest więc coś szczególnego w aktualnej epidemii koronawirusa, która w ciągu kilku ostatnich miesięcy z chińskiego Wuhanu rozprzestrzeniła się niemal na cały świat? Liczby związane z tą chorobą są na razie mało imponujące w porównaniu choćby do zakażenia wirusem HIV, które od 1981 r. dotknęło ok. 78 mln osób, z czego 35 mln zmarło. Również na „zwykłą” grypę umiera każdego roku ponad pół miliona osób. Czymże wobec tych liczb jest aktualne sto kilkadziesiąt tysięcy zakażonych wirusem SARS-Cov-2 czy ponad 4 tys. zmarłych na chorobę COVID-19. Oczywiście każda choroba jest przykra i każda śmierć tragiczna, ale przecież od tysięcy lat codziennie chorujemy i umieramy. Dlaczego więc tak wystraszyliśmy się koronawirusa i czy to ma jakieś prorocze znaczenie?

Wydaje się, że obecna epidemia pod kilkoma względami różni się od tych, które już nas dotknęły. Po pierwsze, poprzednie epidemie, np. SARS, Ebola czy Zika, również świńska grypa, były w dużej mierze ograniczone terytorialnie. AIDS, przenoszone drogą płciową i przez krew, wydaje się być ograniczone do osób z określonych grup ryzyka. Tymczasem wirus taki jak SARS-Cov-2 nie ma żadnych ograniczeń. Lubi zimno i mokro, czyli tak, jak jest teraz na północnej półkuli. Jest mocno zaraźliwy. Osoby zakażone zarażają, nawet jeśli same nie mają objawów choroby. Dotyka wszystkich, którzy się z nim zetkną drogą kropelkową lub przez dotyk. Zabija nieodpornych i osłabionych. Po drugie, Ebola szalała w biednych krajach i dotykała najbiedniejszych z biednych. Tymczasem koronawirus zagroził również – a może nawet zwłaszcza – politykom, biznesmenom, naukowcom, handlowcom uczestniczącym w międzynarodowych konferencjach. Jest to elita naszego świata. Strach padł także na sportowców, artystów i turystów. Te grupy i ich interesy najłatwiej przebijają się do światowych mediów. I tu właśnie, po trzecie – żadna epidemia nie wzbudziła jeszcze aż takiego zainteresowania medialnego. Wirus rozprzestrzenia się eksponencjalnie, ale strach przed nim, wywoływany przez media, to funkcja podniesiona do wielokrotnej potęgi.

Czy wystarczy wobec tego wyłączyć telewizję oraz internet i przestać się bać i martwić? Jezusa zapytano pewnego razu o zabitych galilejskich buntowników, a sam przy tym wspomniał o tych, którzy zginęli w katastrofie wieży Siloam. Obydwie te sytuacje skomentował tak samo – ludzie ci nie byli większymi grzesznikami niż inni, niż my: Jeśli nie będziecie pokutować, wszyscy tak samo zginiecie (Łuk. 13:3,5).

Według hebrajskich proroctw zaraza (epidemia), obok miecza, czyli wojny, oraz głodu, jest podstawowym narzędziem kary Bożej dla grzeszącego „ludu przymierza” (Jer. 14:12; 21:6; Ezech. 6:11 i wiele innych). Tymi samymi środkami Bóg dyscyplinował także inne narody: A ten naród i to królestwo, które nie będzie służyło Nabuchodonozorowi (...), nawiedzę mieczem, głodem i zarazą (Jer. 27:8). W taki też sposób miał zostać ukarany Gog występujący w czasach końca przeciwko Izraelowi: Przywołam miecz przeciwko niemu po wszystkich moich górach (...) i osądzę go zarazą i krwią (Ezech. 38:21‑22). Wszyscy ci ludzie nie byli i nie są większymi grzesznikami niż my. Oznacza to, że „jeśli nie będziemy pokutować, wszyscy tak samo zginiemy”!

W psalmie Habakuka, opisującym przybycie Boga, zaraza jest jednym z elementów zwiastujących teofanię – poprzedza ona Boga, podczas gdy ślady Jego stóp znaczone są rozpalonymi węglami. Druga część tego wersetu odnoszona jest przez niektórych tłumaczy również do zjawisk chorobowych: „Zaraza idzie przed Jego obliczem, w ślad za Nim gorączka śmiertelna” (Habak. 3:5 BT) lub „Przed nim idzie zaraza, a za nim podąża mór” (BW). Komentatorzy tego psalmu odnoszą czasem jego treści do ukazania się Boga na Synaju i następnie do Jego obecności w pochodzie Izraelitów wkraczających do Kanaanu. Jednak trudno się oprzeć wrażeniu, że dla Habakuka tamte historyczne wydarzenia były jedynie wzorem potężniejszego przybycia Boga z ostatecznym sądem przeciwko wszystkim grzesznikom ze wszystkich krajów, narodów i czasów.

Czy obecna epidemia koronawirusa, od kilku tygodni trzymająca w napięciu cały świat, może być wspomnianym przez Habakuka zwiastunem przybycia Boga z sądem i karą przeciwko wszystkim grzesznikom, którzy w obecnych czasach gromadzą nie swoje dobra (Hab. 2:6), którzy chciwie pragną niegodziwego zysku (Hab. 2:9), którzy budują swoje miasta krwią i utwierdzają je nieprawością (Hab. 2:12), którzy upijają bliźnich, by patrzyć na ich nagość (Hab. 2:15), którzy propagują kult drewna i kamienia (2:19)? Być może za kilka lat upowszechni się szczepionka uodparniająca na wirus SARS-Cov-2, być może przy pomocy leków uda nam się zmniejszyć śmiertelność choroby COVID-19. Być może skutki ekonomiczne nie będą aż tak dramatyczne, jak się to zapowiada, a tegoroczną epidemię dopiszemy do listy wielkich zagrożeń dla ludzkości, z których wyciągnęliśmy wnioski i czegoś się nauczyliśmy. Być może.

Trzeba być jednak przygotowanym na to, że wypadki mogą tym razem potoczyć się inaczej. Jeśli społeczne i polityczne, a zwłaszcza gospodarcze skutki obecnej epidemii okażą się bardziej dramatyczne niż we wcześniejszych wypadkach, to skutkiem może być ognisty ślad po stopach Bożych, który swym majestatem napełni niebiosa, a ziemię swą chwałą. Z jednej strony serca wierzących tęsknią do tej chwili, z drugiej, tak jak Habakuka, ogarnia nas strach: Gdy to usłyszałem, zatrzęsło się moje wnętrze, na ten głos zadrżały moje wargi. Zgnilizna przeniknęła moje kości i cały się trząsłem (Hab. 3:16). Prorok zapanował nad tą emocją: Ja jednak będę się radował w PANU, rozraduję się w Bogu mojego zbawienia. Pan BÓG jest moją siłą (Hab. 3:18‑19). A my?

My mamy dodatkowo cudowną pociechę Psalmu: Nie ulękniesz się strachu nocnego, ani strzały latającej we dnie, ani zarazy morowej, która przechodzi w ciemności, ani powietrza morowego, które zatraca w południe. Padnie po boku twym tysiąc, a dziesięć tysięcy po prawej stronie twojej; ale się do ciebie nie przybliży (Psalm 91:5‑6).



© | ePatmos.pl