Efektywność cierpienia Jezusa

14 kwiecień 2017

Efektywność cierpienia Jezusa

Autor:
Daniel Kaleta

Wielki Piątek. Chrześcijanie wspominają mękę Chrystusa na krzyżu. Może należałoby w takim momencie zamilknąć, nie teoretyzować, współczuć tylko. Z doświadczenia jednak wiadomo, że racjonalne podejście pomaga zmniejszyć dolegliwość psychicznego cierpienia. Jezusowi nie możemy już ulżyć. On z nieba z dumą może patrzeć na sukces Golgoty. Ale nam, stojącym jeszcze pod krzyżem, spoglądającym na Jego cierpienie z oddali, oniemiałym z przerażenia, potrzebne jest uzasadnienie, byśmy do współczucia umieli dołączyć właściwą, rozumną wdzięczność.

Patrząc na krzyż, widzę trzy wielkie dzieła łączące się w jednym krótkim cierpieniu. Żadnego z nich nie rozumiem do końca, żadnego nie umiem objaśnić, nie umiem ich ułożyć we właściwej kolejności, ale czuję, że jest w tej męce co najmniej potrójny sens, który osłabia impet pełnych bólu pytań: dlaczego to było konieczne, czy naprawdę nie było innego sposobu?

Jezus był człowiekiem. Gromadził w swoim krótkim życiu wszelkie potrzebne doświadczenia, by móc stać się miłosiernym kapłanem. Jego apostoł napisze później, że Bóg sprawcę naszego zbawienia uczynił doskonałym przez cierpienia (Hebr. 2:10). Jezus cierpiał psychicznie przez wiele lat. Miał więcej cierpień niż tylko to ostatnie. Krzyż jednak był wielkim bolesnym finałem Jego przyśpieszonego kursu człowieczeństwa. Z Biblii można wywnioskować, że cierpienie jest jedyną drogą osobistego poznania Boga. Wiodąc spokojny, dostatni żywot, można o Bogu słyszeć, ale zobaczenie Go możliwe jest wyłącznie na drodze cierpienia (Ijoba 42:5). Dlaczego tak jest, nie wiem. Stwórca wie, a ja Mu wierzą, że tak jest najlepiej.

Jezus jest Mistrzem. Swoim postępowaniem wyznaczył wzór do naśladowania dla ograniczonego w czasie i w liczbie grona Jego naśladowców. Dał doskonały przykład mesjańskiego cierpienia, cierpienia dla sprawy, cierpienia dla prawdy. Nie był pierwszym, który tak cierpiał, ale był jedynym całkowicie niewinnym pomazańcem. W życiu innych ludzi zdarzały się i zdarzają błędy, słabości, nieporozumienia. On jeden był bez winy. Każde Jego słowo było prawdą, każdy uczynek dobrocią. A jednak nie został zrozumiany, przeganiano Go, wyśmiewano, odrzucano i na koniec okrutnie zgładzono. A Mistrz większy jest niż uczniowie. Jeśli Jego nienawidzono, to i Jego naśladowcom łatwiej jest w mesjański sposób znosić złe uczucia, prześladowanie i cierpienie. Przykład Nauczyciela pomaga mi akceptować moje drobne życiowe niewygody w drodze Jego śladami.

Jezus stanie się Odkupicielem wszystkich ludzi. Oczywiście już nim jest, ale jeszcze nie wszyscy z Jego odkupienia skorzystali. Najpierw Izrael przyjmie za błogosławieństwo to, co niegdyś było dla niego przekleństwem krzyża (Gal. 3:13), a potem cała ludzkość zostanie pokropiona Jego krwią, by każdy człowiek mógł powrócić do utraconego dziedzictwa wolności synów Bożych. Już samo to mogłoby wystarczyć, by nadać sens temu, co pozornie wydawało się bezsensownym cierpieniem niewinnego człowieka. Jezus swą męczeńską śmiercią zmienił tory historii świata. Dzięki niej najpierw Europa, a za nią cały pogański świat znalazły się w wielkim kręgu cywilizacji Synaju, udoskonalonej przez Syjon i Golgotę. A na tym przecież jeszcze nie koniec. W Mesjańskim Królestwie wszyscy ludzie przez zbawienie w zmartwychwstaniu i przez poznanie prawdy (1 Tym. 2:4) skorzystają z wielkiego dzieła odkupienia. Zrozumienie wielkiego dzieła jedynej ofiary za grzech (Hebr. 10:14) łagodzi smutek spojrzenia na krzyż i zamienia śmierć Jezusa w triumf mocy, mądrości i miłości Bożej.

Bóg jest efektywny w swoich działaniach. W rozrządzeniu [gr. oikonomia, ekonomia] zupełności czasów (Efezj. 1:10) wszystko zgromadzi w jedno, to, co na niebie – Jezusa jako Głowę i Kościół jako Jego ciało – i to, co na ziemi. Dlatego, patrząc na krzyż, nie kręcę głową z niedowierzaniem, ale padam na kolana z wdzięcznością i podziwem. Chwała niech będzie Ojcu i wielka cześć Synowi za tamten Wielki Piątek.

Podobne tamatycznie



© | ePatmos.pl