W czasopiśmie „Wędrówka” w latach 2010-2013 opublikowanych zostało 13 odcinków częściowo „dwugłosowych” rozmyślań nad Księgą Koheleta (tzw. Kaznodziei Salomonowego), które doprowadzone zostały do 7 rozdziału. Jeden z autorów tamtych rozważań zapragnął za pośrednictwem portalu ePatmos podzielić się z Czytelnikami dalszymi spostrzeżeniami na temat tej fascynującej księgi Biblii. Odcinek 14 został napisany jeszcze w 2013 roku, ale dalsze będą już tworzone na bieżąco w dialogu między Pawłem Lipianinem a Danielem Kaletą. Zachęcamy Czytelników do zadumania się nad mądrością natchnionego biblijnego autora sprzed 3 tys. lat.
(1) Któż jest jak mędrzec i któż poznał wyjaśnienie rzeczy? Mądrość człowieka rozjaśnia jego oblicze, a moc [hardość] jego oblicza się zmienia. (2) Ja [radzę]: poleceń króla przestrzegaj, a to z powodu przysięgi złożonej przed Bogiem. (3) Nie śpiesz się odejść sprzed jego oblicza, nie stój w złych sprawach, bo wszystko, co zechce, uczyni. (4) Ponieważ słowo królewskie ma moc, a któż do niego powie: Cóż ty czynisz? (5) Ten, kto przestrzega przykazania, nie zna złej sprawy, a serce mądre zna czas i sąd. (6) Na każdy bowiem zamysł jest czas i sąd, gdyż zło człowieka jest wielce nad nim. (7) Bo nie wie wcale, co będzie, a jak to będzie – któż mu oznajmi? (8) Nad duchem człowiek nie ma władzy, aby go powstrzymać, a nad dniem śmierci nie ma mocy. Tak samo nie ma zwolnienia na wojnie i nie uratuje nieprawość tego, kto ją popełnia. (9) To wszystko widziałem, przykładając serce do wszystkiego, co dzieje się pod słońcem, w czasie gdy człowiek jeden panuje nad drugim, na jego zło.
(Kazn. 8:1‑9)
W sumie nie ma może nic złego w tym, że jedni panują nad drugimi. Większość ludzi w obecnym stanie naprawdę potrzebuje zarządzania. Gorzej, że niektórzy mają konieczną potrzebę rządzenia innymi. A często nie są to wcale najmądrzejsi i najszlachetniejsi przedstawiciele ludzkości. Skutek jest niestety taki, że człowiek jeden panuje nad drugim, na jego zło.
Zapewne dobrze, Pawle, pamiętasz słynną przypowieść o drzewach, gdy żadne z tych, co owoce przynosiły, nie chciało królować nad innymi. Najbardziej chętny do rządzenia okazał się oset (Sędz. 2:2). Nie wiem, czy odnosisz podobne wrażenie jak ja, że i dzisiaj ludzie, którzy naprawdę coś umieją, nie zajmują się polityką...
Jeśli tak właśnie jest, że jedni nad drugimi panują, czasem na ich własne i cudze nieszczęście, to trzeba się jakoś mądrze z tą rzeczywistością ułożyć. Kohelet, który sam przecież był królem, udziela w tej sprawie najbardziej kompetentnych porad. Znamy je także z pism apostołów – Piotra i Pawła, którzy doradzają naśladowcom Jezusa, by byli poddani rządom, i to nie dlatego, że to się opłaca, albo ze strachu, lecz dlatego, że taka jest wola Boża – ze względu na Pana (1 Piotra 2:13-15; Rzym. 13:2). Okazuje się, że przekonanie to zaczerpnęli z mądrości sług Bożych żyjących setki lat przed nimi.
Kohelet naucza, że posłuszeństwo należy się królowi ze względu na przysięgę złożoną przed Bogiem. Zasada ta w Izraelu nie budziła zapewne wątpliwości, jako że królowie ustanawiani byli z Bożego namaszczenia. Jednak nasza sytuacja mogłaby się wydawać inna. Władcy współczesnego świata nie powołują się na niebiańskie uprawnienia. Nasi prezydenci i premierzy nie panują nam „miłościwie z łaski Bożej”. Mamy co najwyżej polityków i przełożonych, jak to się mówi, „z bożej łaski”.
Czy wobec tego powinniśmy okazywać uległość władcom, którzy ani nie są królami, ani nie zostali wyznaczeni przez Boga? Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie wcale nie jest aż tak oczywista. Bóg autoryzował króla Babilonii, a po jej upadku – przywódców trzech kolejnych światowych imperiów. Ich władza sprawowana była przez klasy arystokratyczne, wywodzące swe prawa z odpowiedniego pochodzenia, które zawdzięczali jakimś wybitnym zasługom przodków. Dzisiaj mamy plebiscyty zwane wyborami, w ramach których lud sobie obiera ulubieńców, by nim przez kilka lat rządzili, a potem obala ich w gniewie i ustanawia kolejnych, wcale nie lepszych od poprzednich. Czy takie władze pochodzą od Boga?
No cóż, trochę z ciężkim sercem, ale powiem Ci, Pawle, że podobnie jak pewnie wielu innych chrześcijan uważam, iż mimo wszystko ciągle obowiązują nas pod tym względem zasady głoszone przez Koheleta, Piotra i Pawła. Przy czym Kohelet mądrze tłumaczy, dlaczego warto je respektować. Po pierwsze dlatego, że tak się Bogu podoba. Pod drugie, słowo króla ma moc – mało kto może je zanegować. Słowo premiera czy prezydenta również. Nawet słowo mojego przełożonego ma większe znaczenie niż moje. Oczywiście obowiązują go pewne reguły, ale w wielu sprawach podejmuje decyzje, których ja nie mam prawa zakwestionować.
Kohelet zaczyna od tego, że mądrość rozjaśnia oblicze i zmienia jego moc. Niektórzy tłumacze sugerują, nieco interpretując, że na twarzy mędrca nie widać hardości. Wie on, że każda sprawa ma właściwy czas i sąd. Obowiązują zasady, które warto znać i przestrzegać, jeśli nie chcemy mieć w życiu kłopotów. Słowem, uległość człowieka wierzącego nie wynika z oportunizmu czy strachu, ale z przekonania, że Bóg tak sobie życzy, a przy tym uznanie zwierzchności zapewnia nam wszystkim jaki taki porządek w tym nieporządnym świecie.
W przytoczonych na wstępie słowach Koheleta można też odnaleźć kilka szczegółowych porad. Nie śpiesz się odejść sprzed jego [królewskiego] oblicza. To bardzo niemądre opuszczać gabinet szefa trzaskając drzwiami. Poza chwilową ulgą przynosi to same straty. I kolejna porada: Ten, kto przestrzega przykazania, nie zna złej sprawy. Zdaje mi się, że Ty, Pawle, bywałeś przełożonym. Ja obserwuję te sprawy wyłącznie z perspektywy podwładnego. Zauważyłem jednak, że moi szefowie bardziej liczyli się ze mną wtedy, gdy stwierdzali, że stosuję się do pewnych zasad. Wtedy lepiej rozumieli moje postępowanie, wiedzieli, czym się kieruję, i nawet wtedy, gdy się ze mną nie zgadzali, łatwiej im było oszacować wzajemne straty w ewentualnych konfliktach. Gdy jednak postępowałem niekonsekwentnie, zwierzchnicy prędko uczyli się z tego korzystać, by ograniczać moją wolność. Dlatego warto mieć zasady i nimi się w życiu kierować. Na ogół bywa to doceniane. A najlepiej, żeby tymi zasadami były Boże przykazania. Wtedy, w razie kłopotów tutaj, przynajmniej przed obliczem Najwyższego Sędziego znajdziemy uznanie.
Postawa uległości nie jest cechą zaszczepioną człowiekowi przez Stwórcę. Wręcz przeciwnie, kłóci się ona z wrodzoną wolnością woli. Każdy człowiek jest z urodzenia królem i niechętnie poddaje się pod władzę bliźniego. Jednak nabycie umiejętności ograniczonego podporządkowania się jest kluczowe dla osiągania pokoju społecznego. Ćwiczymy ten element panowania nad wolą już od najmłodszych lat, gdy jako dzieci okazujemy posłuszeństwo rodzicom, a potem nauczycielom. Jako dorośli mamy nad sobą przełożonych i władców politycznych, którzy zmuszają nas do przestrzegania ludzkich praw i zarządzeń, czasami słusznych i dobrych, a czasem nie. Bywa, że trzeba okazać cywilne nieposłuszeństwo i sprzeciwić się nakazom, które są niesprawiedliwe i występne. Jednak w wielu sprawach lepiej jest okazać uległość. Wśród nich wymienia Kohelet na przykład obowiązek pójścia na wojnę, jeśli nie ma od niego zwolnienia. Ta umiejętność ulegania, ograniczania własnej woli w sprawach, które nie gwałcą sumienia, pozwala nam osiągać społeczną zgodę.
Dzisiaj często zmuszeni jesteśmy ulegać złym przełożonym i niekompetentnym politykom. Jednak umiejętność, którą w ten sposób zdobywamy, pozwoli nam w błogosławionej przyszłości osiągnąć pokój z Bogiem oraz z innymi obywatelami Jego Królestwa. Czyż nie jest to wystarczający powód, by już dzisiaj ćwiczyć się w cnocie dobrowolnego podporządkowywania się ziemskim panom, nie tylko tym dobrym, ale także „dziwnym” i „przykrym” (1 Piotra 2:18)?
© | ePatmos.pl