Daniel i ja czasem wygłaszamy wykłady na tematy bliblijne. Powiedziałem mu kiedyś, że najwięcej pomysłów na kolejne wykłady pojawia się u mnie, gdy słucham, jak przemawiają inni. Daniel przyznał mi rację, a potem popatrzyliśmy na siebie. Rozumieliśmy się dobrze – słuchanie tego, co mówią inni, wzbudza w nas chęć dyskusji.
W niektórych zborach można spotkać zwyczaj, że po wygłoszonym wykładzie następuje ogólna dyskusja na jego temat. Za każdym razem, gdy mam możliwość ją obserwować, jestem bardzo podbudowany. I wiem, że kiedy takiej rozmowy brak, coś tracimy.
Słuchałem wspomnień o czasach, kiedy wykładowcy przemawiali cztery i więcej godzin, a słuchacze wykazywali nieustającą uwagę. Może starsi wspominają tę przeszłość z nostalgią i żałują, że dziś już tak nie jest. Jednak tamte zasłuchania wynikały z dużej różnicy poziomów między mówcą a słuchaczami, z braku powszechnego dostępu do wiedzy. Po drugie – ludzie poszukiwali zachwytu inaczej niż dziś, byli spragnieni opowieści, które by ich oderwały od zła świata, w którym żyli.
Teraz sytuacja wygląda inaczej. Atrakcje atakują nas ze wszystkich stron. Wokół można znaleźć wiele powodów do zachwytu. Zaś łatwy dostęp do informacji sprawił, że ci, którzy siedzą na sali, często posiadają wiedzę porównywalną z wiedzą tego, kto stoi za mównicą. Dlatego trudniej słuchaczy zaskoczyć i zachwycić, powiedzieć im coś, czego jeszcze nie wiedzą. Wiele autorytetów przestało być aktualnych, gdyż przesunęła się granica poznania, zwiększyły się wymagania i oczekiwania.
Skoro sytuacja zmieniła się, to jaką rolę dziś może pełnić forma przekazu jaką jest wykład? Wydaje się, że może być wstępem do dyskusji. To bardzo dobra forma do tego, by nakreślić temat, ogólny stan wiedzy i dokonać przeglądu wersetów. Wykładowca może też podać osobiste spojrzenie, będąc równocześnie świadomym, że zostanie ono poddane ocenie podczas następującej potem dyskusji.
Z praktycznego punktu widzenia "wykłady" to rozwiązanie niezbyt skomplikowane dla organizatorów dużych nabożeństw. Organizatorzy wkładają dużo wysiłku w przygotowanie wyżywienia, noclegów, wynajem sali, nagłośnienia i innych kwestii technicznych. Zaś sprawy ducha są ograniczane przeważnie do wyboru mówców oraz wyszukanie hasła przewodniego konwencji. Niekiedy organizatorzy sugerują też mówcom tematy. Inne formy, jak np. dyskusja panelowa czy zebranie świadectw, wymagają większego zaangażowania, rodzą też pytania o to, czy "przyniosą zbudowanie", więc chyba dlatego należą do rzadkości.
Wydaje się jednak, że dziś sytuacja jest wprost wymarzona do tego, by w rozmowie poruszać ważne, trudne tematy i poszerzać wiedzę poprzez wymianę myśli. Bo wiedza, jeśli tylko staje się udziałem wielu ludzi chętnych do jej zgłębiania, ma szansę mnożyć się w szybkim tempie. Potrzeba jednak spełnić podstawowy warunek – wspierać wymianę myśli.
Drugi warunek – to podjęcie wyzwania. O wiele łatwiej uczestniczyć w wykładzie, gdyż on nie zobowiązuje słuchacza praktycznie do niczego. Czy nie zdarza się często, że po wykładzie uczestnicy rozstają się bez słowa na poruszony temat? Z kolei rozpoczęcie dyskusji to krok w nieznane. Nie można przewidzieć, jakie opinie i pytania zadadzą uczestnicy obecni na sali. Należy być przygotowanym na pojawienie się problemów, których, być może, nie będziemy mogli rozwiązać. Może okazać się, że czegoś nie wiemy, nie umiemy. Dyskusja wymaga więc pewnej odwagi.
Wymaga też szczerości, pokory i poszanowania innych; stymulując te cechy przyczynia się więc do rozwoju nie tylko intelektualnego, ale i moralnego. A ponieważ jest kierowana przez samych uczestników, o wiele lepiej odpowiada ich potrzebom, lepiej wykorzystuje czas i przyspiesza docieranie do Prawdy.
Dyskusja pomaga kształtować tak ważne cechy jak umiejętność słuchania innych ludzi, zrozumienia innych sposobów myślenia oraz odczuwania (czyli empatię). Jak bardzo jest to potrzebne można było zauważyć podczas niedawnej dyskusji w mediach, dotyczącej absolwentów szkół wyższych. Stwierdzono, że pomimo niezłego poziomu wiedzy nie posiadają oni tzw. umiejętności miękkich – nie radzą sobie w sytuacjach konfliktowych, gdy trzeba negocjować, rezygnować z części swoich interesów, szukać rozwiązań satysfakcjonujących wszystkie strony konfliktu. Podobny problem widać w polskiej polityce, również w stosunkach pracodawca-pracownik, pomiędzy sąsiadami i w wielu innych sferach. Konflikty powstają, ponieważ ktoś powiedział coś niewyraźnie, ktoś inny źle zinterpretował czyjś grymas, ktoś powiedział coś innego, niż miał na myśli. Dlatego ćwicząc rozmowę mamy szansę nie pozostać w tyle, a może nawet stać się ekspertami w komunikacji. Czy Przyszły Świat będzie oparty na komunikacji? Wydaje się, że przede wszystkim.
Wszelkie formy spotkań, szczególnie oparte na rozmowie, potrzebują wsparcia. Mniej ważne jest to, jak te formy nazwiemy – czy będą to nabożeństwa, warsztaty, kursy, wspólne czytanie itp.. W obecnych czasach, gdy wiele sił zewnętrznych rywalizuje o naszą uwagę i próbuje zagospodarować nasz czas, każda chęć spotkania się "w Imię Jego" jest warta uznania. Nawet jeśli uczestników będzie tylko "dwóch lub trzech".
Trzeba angażować wszystkich, a szczególnie młodych. Potrafią oni dobrze formułować myśli, stawiać trudne pytania. Wyrażają też swoje uczucia poprzez muzykę, poezję i inne dziedziny sztuki. Z drugiej zaś strony – do rzadkości należą nabożeństwa, w których uczestnicy mogą brać czynny udział – podzielić się poezją, pieśnią, czy choćby dobrym świadectwem. Na konwencjach, ogólnie rzecz biorąc, nie jest przewidziana aktywność uczestników będących na sali. Jedyne zadanie, jakie jest dla nich przeznaczone, to siedzieć i słuchać. Współcześnie wyedukowany człowiek może o wiele więcej. Koniecznie trzeba zagospodarować i wykorzystać te możliwości. Jeśli nie zrobimy tego my, zrobi to ktoś inny.
© | ePatmos.pl