„Są! Już przyjechali!” – wykrzykiwał radośnie dziesięcioletni dziś Kuba, kiedy nadjechaliśmy, by spotkać się z nim i jego rodzicami. Pod blokiem, w którym przez ostatnich trzydzieści prawie lat odbywały się spotkania z Biblią, jest nowa, bezpieczna droga dojazdowa, ładny parking. Dom zawsze był otwarty dla gości. Zamknęła go pandemia i wiele się zmieniło.
Ale radość Kuby obudziła różne dobre wspomnienia, także te wspólnie wyczytane z Księgi. Chętnie wracam do opowieści o Józefie. Kiedy po wielu latach, jako drugi po faraonie człowiek w Egipcie, spotyka się z braćmi, jest już wtedy innym człowiekiem. Tylko wzruszenie i radość na ich widok, a w końcu także i ojca, są na pewno zawsze takie same.
A Kuba jeszcze przypomniał mi, jak trzeba chwytać chwile. Lubił zawsze wujka Marka i kiedy był małym chłopcem, często wymuszał przejażdżki zmieniającymi się samochodami. Najbardziej lubił „ciężarówkę” (nasze dostawcze auto), w której wymyślali różne zabawy. Babcia Walerka gderała: „Nie męcz wujka”, ale on nic sobie z tego nie robił, a Marek przecież wiedział, że tak zawsze nie będzie, i godził się na te zabawy. Teraz Kuba jeździ z nami, ale już jako „poważny” pasażer.
Warto ciągle sobie przypominać, że ważne jest „dziś”, bo jutro może być już zupełnie inne.
Historie biblijne jawią zwykle mi się jako bardzo poważne, jak choćby ta, kiedy to Eliezer, sługa Abrahama, wyjeżdża po żonę dla „syna obietnicy”, Izaaka. Ale kiedy „widzę” młodą, śliczną dziewczynę, idącą radośnie z dzbanem na ramionach po wodę do studni – może nawet coś nuci, a może z ożywieniem rozmawia – nie czuję powagi sytuacji. Działo się to wieczorem, w czasie, gdy kobiety wychodziły czerpać wodę (1 Mojż. 24:11). „Wtedy ów sługa wybiegł jej na spotkanie, mówiąc: Pozwól mi się napić wody z twojego dzbana” (1 Mojż. 24:17). Ile w nim było niepokoju, a ile radości, że oto realizuje się plan? Napił się, a ona pobiegła jeszcze naczerpać wody dla wielbłądów. Eliezer rozpoznał w jej aktywności, że to właśnie ta kobieta, o którą się modlił dla Izaaka. Zapisy nie utrwalają emocji, te zamieszczone między linijkami mówią o nich sporo. Laban, brat Rebeki, cieszy się z bogatej biżuterii, którą przybysz obdarował dziewczynę. Eliezer zostaje zaproszony na nocleg, a wcześniej na poczęstunek. Gość z daleka ze szczegółami opowiada, po co i z czyjego polecenia przyjechał. Jedli długi posiłek, więc ile było tam żartów, lekkich opowieści albo chociażby tylko zwykłej serdeczności?
Potem Rebeka wyjeżdża. I znowu zapisana jest poważna scena: Izaak wraca ze zwyczajowej modlitwy przy studni. Ale mogło być i tak, że wybiegł na drogę mały chłopiec i podskakując z radości, wołał: „Jadą, widzę ich, nadciągają objuczone wielbłądy!”. Sunęła długa karawana, wszak Rebeka wyjechała z bogatym posagiem i nie sama, lecz z niańką i służącymi (1 Mojż. 24:61). Ten fragment opowieści kończy się jednym zdaniem, ale jakże pojemnym: „Izaak pokochał ją i doznał pociechy po śmierci matki” (1 Mojż. 24:66).
© | ePatmos.pl