Gadulstwo może być przekleństwem. Sama siedzę z głupią miną, gdy ONA, ON zaczynają swoje zawsze przydługie opowieści. Z wątpliwościami biorę do ręki kolejną książkę mającą powyżej 600 stron, a dużo takich w księgarniach. Łatwość pisania, zwłaszcza młodych pisarzy, sprawia, że książki zrobiły się bardzo grube. Z powodów finansowych nie wydaje się ich w kilku tomach, a to chociaż ułatwiało czytanie.
A tanie lektury szkolne? Maleńki druk, treść stłoczona pomiędzy dwie okładki, do tego jeszcze przypisy, rysunki. Zwolennicy czytania do poduszki przy takich grubych woluminach nie mają szans kultywowania tego obyczaju.
Oczywiście są też książki wybitne i dlatego wymagają odpowiedniej liczby stron. Na wagę złota są dziś ci, którzy potrafią słuchać i chcą grube książki czytać.
Scena sklepowa. Właścicielka układa towar, mężczyzna stoi i mówi, żona z wózkiem szuka towarów, które mieli zakupić. Zamaskowany, ale poznaję po głosie – dawny nauczyciel miejscowej szkoły. Mówi gładko, dowcipnie, ale mówi i mówi. Klienci przepychają się, by dystans społeczny zachować, a on mówi. Nie skupiam się, o czym tak rozprawia, by nie zapomnieć, po co przyszłam do sklepu. Zakupy już mam w koszyczku, a on mówi. Właścicielka skończyła wykładanie towaru, więc do niej musiał przestać się odzywać. Skończył? Nie. Znalazł innego zamaskowanego słuchacza.
Znamy takie sceny. Może są one charakterystyczne dla godzin handlowych dla seniorów – ci podobno mają więcej czasu, a mniej towarzystwa do słuchania. I może tak to wygląda w małych miasteczkach, gdzie żyje się trochę tak, jak w wielkiej rodzinie, a może to codzienne osamotnienie uruchamia słowotok.
I nie myślę, by to o nich były słowa Pana Jezusa: „Ale mówię wam, że z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu, bo na podstawie swoich słów będziesz usprawiedliwiony” (Ew. Mat. 12:36,37). Ale może lepiej uważać, co i ile mówimy?
Nie należę do ludzi milczących, grzecznie czekających, aż rozmówca skończy. „Wcinam się”, przerywam, ale od kiedy zaczęłam być świadoma tej ułomności, staram się ją kontrolować. Może stąd najbardziej lubię dobrze spuentowane opowiadania czy poezję. A gdy pomyślę, że z „każdego próżnego słowa”, pojawia się strach, a potem zaraz wątpliwość: jak to, z każdego słowa?
Skoro nie do końca wiem, to może lepiej uważać? Trochę już potrafię, to znaczy lata praktyki mnie nauczyły, że „acz pożyteczną jest mowa, pohamuj ust swych ochotę, srebrnymi mogą być słowa, milczenie jest szczerozłote”. I jeszcze jest inna przydatna umiejętność, żeby niektóre informacje usłyszeć i zaraz zapomnieć. Ale z tym już gorzej. Niestety, tyle bolesnych słów we mnie zostało. Usunęłam szpile, ale blizny nie chcą się zagoić, nawet jeśli wydaje mi się, że zapomniałam, wybaczyłam. Mama trafiała słowami najcelniej – zakładam, że z troski o mnie, o bliskich.
Z drugiej strony, są ludzie, których można słuchać godzinami, bez znużenia, bez niecierpliwego oczekiwania, kiedy skończy. Rozmowa, przekaz myśli ma bowiem ogromną wartość. „Odpowiednio wypowiedziane słowo jest jak złote jabłko w srebrnych rzeźbach” (Przyp. Sal. 25:11).
© | ePatmos.pl