Gdy w wielkim mieście praży słońce, to jedną z możliwości przyjemnego ochłodzenia się, jest wizyta w muzeum. W taki właśnie dzień odwiedziłam krakowskie Europeum. Muzeum otwarto już trzy lata temu, ale pachnie jeszcze świeżością. Pięknie wyremontowany stary spichlerz pomieścił kolekcję od lat gromadzoną przez Muzeum Narodowe, wcześniej, tylko częściowo, w różnych oddziałach, udostępnianą zwiedzającym.
Prezentowane zbiory to malarstwo europejskie, rzeźby od XIV wieku. Jedną z atrakcji jest obraz Pietera Breughla, „Kazanie Jana Chrzciciela”. Dzieło jest do wielokrotnego oglądania, tyle zawiera bowiem typowych dla tego malarstwa szczegółów, że nie sposób wszystkich od razu dostrzec. Można oczywiście uzupełnić wiedzę w sieci, ale obcowanie z autentykiem, ma wartość i siłę niepowtarzalną.
Pieter Brueghel Młodszy (1564—1638) znany jest głównie jako kopista dzieł swego ojca, jednego z największych malarzy niderlandzkich II połowy XVI wieku. Inspiracją do namalowania obrazu był prawdopodobnie zapis z 3. rozdziału Ew. Łukasza, gdzie wymienione są grupy ludzi słuchających proroka. A słuchali go zwykli ludzie, celnicy, żołnierze, do nich wszystkich mówił słowa proste, acz „twarde”. Masz dwie suknie, oddaj jedną potrzebującemu, masz jedzenie, podziel się z głodnym, bądź uczciwym celnikiem. Żołnierzom radzi: „nikomu gwałtu nie czyńcie, nikogo nie spotwarzajcie, a przestawajcie na żołdzie waszym” (3:14). I ten zapis najważniejszy – wskazanie na dzieło Jezusa. „Jać was chrzczę wodą, ale idzie mocniejszy nad mię” (3:16). I jest na obrazie rzeka, i jasno odziana postać – Chrystus.
Scena pozornie biblijna, jest okazją do przedstawienia wydarzeń współczesnych malarzowi. Nawiązał w niej do potajemnych zgromadzeń religijnych, na które przyciągali wędrowni, protestanccy kaznodzieje, a które odbywały się w lasach, nad brzegami rzek, poza miastem, w obawie przed rządzącymi w Niderlandach Habsburgami, wyznawcami katolicyzmu. Obraz pokazuje tłum słuchaczy odzianych we współczesne artyście stroje, zgromadzonych na małej polanie. Artysta skomponował obraz tak, że stojąc przed nim, mamy wrażenie, iż uczestniczymy w wydarzeniu i jesteśmy w gronie słuchających. A ci, z różną uwagą słuchają tego, co mówi Jan. Mają swoje sprawy, niepokoje, interesy do załatwienia.
Gdyby współczesny malarz chciał namalować podobną scenę, kogo uwieczniłby wśród zasłuchanych w słowa proroka? Ilu byłoby tylko ciekawskich, przypadkowych, tych, którzy wietrzyliby jakieś korzyści z uczestniczenia w zgromadzeniu. Ale pewno byliby i prości, szczerzy ludzie, którzy, jak na obrazie mistrza, całym sobą pochłaniają słowa proroka oraz wierni uczniowie, jak wtedy, gdy przychodzili do Jana nad Jordan ochrzcić się.
© | ePatmos.pl