Sukces tegorocznych obchodów Lag B'Omer jest kwestią indywidualną: dla rządu i organizatorów środowy wieczór był wielkim triumfem – dziesiątki tysięcy pielgrzymów, którzy weszli na grób rabina Szimona Bar Jochaja, bezpiecznie wróciły na dół. Dla większości pielgrzymów wydarzenie znane jako Hillula było jednak bladym cieniem dawnego siebie, pozbawionym radości i żywiołowości z przeszłości.
Podczas zeszłorocznego zgromadzenia 45 osób zginęło w masowej panice, co było najgorszą katastrofą cywilną w historii Izraela. W związku z tym wprowadzono drakońskie zmiany w formule imprezy, aby zapewnić bezpieczeństwo jej uczestnikom. Jak dotąd cel ten został osiągnięty.
„Dzięki Bogu, jak na razie Hillula przeszła spokojnie. Dziesiątki tysięcy ludzi świętowało dziś w nocy na Meronie” – powiedział wiceminister ds. religii Matan Kahana w czwartek rano.
Niewielka liczba pielgrzymów starła się z policją w czwartek rano w proteście przeciwko nowym środkom bezpieczeństwa, ale incydent był stosunkowo niewielki i szybko się zakończył.
Wydarzenie rozpoczęło się w środę wieczorem przed zachodem słońca od nabożeństwa ku czci osób, które zginęły w tym miejscu w zeszłym roku; odczytano ich nazwiska i zapalono 45 świec ku ich pamięci. Po zapadnięciu zmroku i odmówieniu modlitw wieczornych obchody Lag B'Omer zaczęły wyglądać tak jak w poprzednich latach, choć z dużo mniejszą liczbą ludzi i większą liczbą barykad i barier ochronnych. Wśród nich znalazł się zestaw dwóch barier, które prowadziły obok grobu Bar Jochaja, ale uniemożliwiały wiernym zbliżenie się do grobu w sposób, w jaki normalnie byłoby to możliwe. Barierki te, przypominające te używane do kierowania bydłem, skłoniły niektórych pielgrzymów do oskarżenia organizatorów i policji o traktowanie ich „jak zwierzęta”.
Mimo tych początkowych pretensji, krótko po godzinie 20.00 przywódca sekty chasydów Boyan zapalił uroczyste ognisko na rozpoczęcie święta, a zespół klezmerski natychmiast zaintonował tradycyjną pieśń o Bar Jochaju, co zachęciło 16 000 osób zgromadzonych na górze do energicznego tańca.
W poprzednich latach taka zabawa trwała nieprzerwanie do późnych godzin nocnych. W tym roku zakończyła się – lub przynajmniej została przerwana – około 21.30, kiedy wśród muzyki rozległ się komunikat. „Policja zdecydowała, że nikt więcej nie może wejść na teren wydarzenia do czasu zakończenia tej [części] świętowania, dlatego musimy ją zakończyć. Prosimy o powolne i ostrożne kierowanie się do wyjść” – powiedział spiker po hebrajsku i w jidysz.
Aby zachęcić ludzi do wyjścia po upływie wyznaczonego czasu, wyłączono muzykę, pozostawiając niezręczną przerwę w uroczystości, w czasie której goście kręcili się po okolicy, rozmawiając lub recytując psalmy – co było dalekie od hałaśliwych całonocnych obchodów w przeszłości.
W ciągu następnych dwóch godzin ponad 10 000 osób zeszło z góry, robiąc miejsce dla kolejnej grupy pielgrzymów, którzy mieli mieć swoją kolejkę, ponieważ na miejscu obowiązuje ściśle narzucony limit 16 000 osób w danym momencie. Podczas tej zmiany nastrój na górze Meron zmienił się z ekstazy w nudę, ponieważ ludzie chodzili bez celu, czekając na ponowne rozpoczęcie uroczystości.
Choć większość uczestników dostrzegała potrzebę zmian, by zapobiec powtórzeniu się zeszłorocznej katastrofy, wielu narzekało na konsekwencje: długie oczekiwanie na parkingach, długie odcinki bez muzyki i utratę ogólnej atmosfery radości.
„Potrzebowaliśmy rozwiązań. Ale zamknięcie? To ma być rozwiązanie?” – powiedział dziennikowi The Times of Israel jeden z pielgrzymów, student seminarium religijnego w Jerozolimie, prosząc o nieujawnianie nazwiska.
(źródło: The Times of Israel)
(źródło: The Times of Israel)
(źródło: The Times of Israel)
(źródło: The Times of Israel)
(źródło: The Times of Israel)
(źródło: The Times of Israel)
© | ePatmos.pl