W ostatnim tekście „Po prostu nie wiem” pisałem o tym, że lepiej powiedzieć „nie wiem”, niż zachowywać się tak, jakbym wiedział wiele, albo nawet wszystko. Podałem przykład księgi Apokalipsy i wyglądało na to, że zasada ta dotyczy kwestii teologicznych, doktrynalnych.
Przebywając niedawno w dużej społeczności chrześcijańskiej doznałem olśnienia. Zasadę „Raczej nie wiem, niż wiem” dobrze jest zastosować również w codzienności, w zwykłych chwilach, wręcz banalnych, których doświadczają nie tylko badacze Pism, ale każdy zwykły człowiek, ty i ja.
Chodzi o momenty, w których myślimy, mówimy o innych, w których oceniamy czyjeś postępowanie albo dajemy komuś rady. Że robimy to codziennie, a nawet kilka razy dziennie – co do tego mam daleko idące podejrzenia. O wiele częściej myślimy i oceniamy innych, niż zastanawiamy się nad proroctwami i doktrynami.
Olśnienie polega na tym, że w tak oczywisty i nie budzący wątpliwości sposób pojawił się następujący wniosek: z ogromną korzyścią dla ciebie, dla mnie i dla wszystkich byłoby, gdybym zawsze pamiętał, że tak naprawdę nie wiem, co myślą, czują inni i jakie są motywy ich postępowania. To wszystko, co widzę, to tylko powierzchowność, a moje wnioski są zaledwie przypuszczeniami, nieudolnymi interpretacjami.
Kilka przykładów sytuacji:
-
Nie wiemy, na czym polegają problemy innych ludzi, innych zborów, społeczności chrześcijańskich. Wszystko, czego jesteśmy w stanie się dowiedzieć, to tylko uproszczenia, skróty myślowe. Przeważnie docieramy tylko do szablonów, sloganów, a przecież każda sytuacja jest inna, nie ma dwóch takich samych.
-
Nie wiemy, jak się innym układa w rodzinie. Wszelkie obserwacje to stanowczo za mało. Nawet słuchając relacji jednego z członków rodziny nie otrzymujemy obiektywnego obrazu. Zaś w sytuacjach konfliktowych różnice zdań są ogromne a dotarcie do prawdy nawet niemożliwe.
-
Nie wiemy, jakim ktoś jest człowiekiem. Podsumowania w stylu „on jest taki i taki”, szczególnie te negatywne, to uproszczenia, które krzywdzą.
-
Nie wiemy, jak to jest pracować na stanowisku X, prowadzić firmę Y, opiekować się członkiem rodziny Z. To, że byliśmy w podobnej sytuacji nie oznacza, że jesteśmy ekspertami.
-
Nie wiemy, jak inni mają wychowywać swoje dzieci. To, że sami mamy dzieci nie sprawia, że wiemy wystarczająco dużo, by kazać innym.
-
Nie wiemy, jak inni powinni się zachować jako chrześcijanie w ich sytuacjach życia. Nie wiemy, jaka jest ich droga, dlaczego coś ich spotkało, co ich jeszcze spotka i dlaczego.
-
Nie wiemy, jaki komuś jest potrzebny dom, jak powinien go budować, jak urządzić mieszkanie; jaki samochód ma kupić, a jaki mu zbędny.
-
Nie wiemy, kto powinien wyjechać za granicę w celach zarobkowych, a kto ma zostać w kraju.
Zachęcam, aby w komentarzach rozszerzyć tę listę.