Wojna w Ukrainie jeszcze trwa, ale zaczęły się powroty. Kobiety nie wytrzymują rozstania z mężami, rodzicami. Młodzież ciągnie do rówieśników, przyjaciół, którzy jakoś w tej wojennej rzeczywistości sobie radzą. Nierozsądne? A co w tej sytuacji jest rozsądne?…
Co ze sobą zabrać? Okazuje się, że pakowanie jest wyzwaniem, nawet gdy dysponujemy dużym bagażnikiem czy wygodnymi walizkami na kółkach, zwłaszcza gdy trzeba jechać pociągiem. Jako bagaż podręczny do samolotu dozwolone są odpowiednich rozmiarów walizki, za większe trzeba zapłacić, więc pojawia się pytanie: co zabrać? Kiedy chodzi się z plecakiem po górach, też wiadomo, bierzemy jak najmniej i tylko to, co jest absolutnie potrzebne.
Znam wiele opowieści, co ludzie zabierali, kiedy w naszym regionie była wielka powódź. Fala nadchodziła szybko, nie było czasu do namysłu: „Pani, po co ja brałam te stare papcie i ulubioną filiżankę, a nie wzięłam pamiątek, zdjęć czy choćby nowych butów. Tego już nie odzyskam”.
Kobiety uciekające z wojennej Ukrainy też zabrały nie zawsze to, co najważniejsze. Cóż można zmieścić w małych walizkach, gdy słychać odgłosy strzelaniny, widać ogień? A te kobiety z niemowlakami? W dzisiejszym świecie najważniejsza jest karta bankomatowa i zasobne konto, ale są sytuacje, że jakieś rzeczy trzeba mieć.
Zatem mała walizka. Co zabrać? Biblię. Ale którą? Tę małą, która wszędzie się zmieści, ale literki już nieczytelne. Lepiej czytnik z kilkoma jeszcze książkami. Pamiątki, zdjęcia powinny już być zdigitalizowane, z ubrań tylko te praktyczne. Kiedy oglądam stare fotografie, przypomina mi się, że kiedyś miałam dwie bluzki, jedną spódnicę, rodzice też tylko to, co niezbędne, i mieściliśmy wszystko w jednej szafie, bez potrzeby wynoszenia sezonowych ubrań na strych.
Sebastian Karpiel-Bułecka śpiewa: „Zagubiony gdzieś parasol, z nim czekam na deszcz, zegar nie wie, jak bez moich rąk ma życie wieść. W wielki stos piętrzą się odłożone, każda chce, żeby ją wziąć na drugą stronę. I dopiero gdy zawoła Bóg, to pożegnam wszystkie te rzeczy i pójdę boso…”
To w tę drogę ostatnią, ale takie myślenie minimalistyczne może przydać się i dzisiaj. Co zabrać na tułaczkę?
Rachel, młoda dziewczyna, „ukradła posążki należące do jej ojca” (1 Mojż. 31:19). Nie potrafiła tak całkiem zerwać z dotychczasowym życiem, chciała mieć coś, co gdy dotknie, popatrzy, a może pomodli się, będzie ją przenosić w dobry, bezpieczny czas dzieciństwa, młodości, rodzinnego domu. Jechała wszak w nieznane. Niby do rodziny, ale przecież tak naprawdę do obcych ludzi. Może jakieś opowieści rodzinne ją wiodły, wspomnienia o dobrym wuju.
Może więc tylko to warto pielęgnować. Dobre myśli, wspomnienia nie zajmują miejsca w walizce.
© | ePatmos.pl