Znalezione w książce

25 luty 2022

Znalezione w książce

Autor:
Ela Dziewońska

Nic nie zachęciło mnie w przeszłości do czytania książek Stanisława Lema. Wszystko ma swój czas. Skończył się jego rok, nabyłam biografię pisarza i dopiero ta lektura skłoniła mnie, by sięgnąć po którąś z jego książek. Poszłam do biblioteki i wypożyczyłam „Solaris”. To chyba najpopularniejsze dzieło tego autora, również sfilmowane. Zaczęłam czytać, a z książki wypadła kartka zapisana małymi literkami. Jakieś dziwnie znajome wydało mi się pismo 🙂. Czytam. To moje! Czyli miałam już kiedyś potrzebę przeczytania akurat tej książki. Może była na jakiejś liście lektur? Zupełnie nie pamiętam.

A ten głos „z przeszłości” nie brzmi obco: Walizka w kratkę. Przyjechała z Niemiec. Zwykła tekturowa, ale ogromna. Przyjechała z babcią i obie zostały. Teraz chowa słowa, książki, pożółkłe koperty.

Na drugiej stronie tej samej kartki: Lubię chodzić do piwnicy, latem jest tam chłodno. Zaglądam do kalendarzy, niektórych listów. Zaglądam w siebie, w przeszłość, w czas, którego już nie ma.

Minęło sporo lat, nie mam już tego obyczaju, za to mąż ciągle coś układa, wyrzuca, ale i przynosi zdobycze, jak choćby zdjęcia, których wcześniej nie odkryliśmy, których nie pamiętam. Ja dla odmiany mam w zasięgu ręki wiele zeszytów z notatkami. Miałam kiedyś plany, by je wykorzystać, dziś nie wiem, czy warto tracić czas, skoro codzienność niesie tyle ciekawych zdarzeń, tyle osób opisało tamte lata, z których ja mam takie niepowtarzalne J wspomnienia.

Chociaż ciekawe mogłoby być ustalenie, dlaczego niektóre kontakty odeszły w zapomnienie.

Czas pierwszych spotkań na biblijnych kursach młodzieżowych był bardzo intensywny emocjonalnie. Dwa tygodnie razem, rozmowy, zwierzenia bardzo zbliżały. A jedyny kontakt potem to były listy właśnie. Dlatego krążyły. Kiedy mieszkaliśmy z rodzicami w mieszkaniu zastępczym, na wysokim drugim piętrze, listonosz marudził, że mam windę założyć, a jak widział otwarte okno, to krzyczał, żeby zejść po listy. Bywało ich kilka dziennie. Czułam powinność odpisywania, więc kontakty były ożywione.

Ale mam też nawyk zapisywania myśli, skojarzeń, bo – jak wiadomo – nieutrwalone już nigdy nie wrócą.

I na wspomnianych wyżej spotkaniach wakacyjnych z Biblią kolejne fragmenty czytaliśmy w całości, omawianie zaczynaliśmy od pięknych, trafnych, ciekawych wersetów. Mam też takie, do których chętnie wracam.

Kiedy gdzieś padło pytanie o ulubione fragmenty Biblii, też pojawiły się ciągi myślowe. „Jak wygląda Bóg? Jak wygląda raj? Dziesięć słów na kamiennych tablicach” – śpiewa chór Syloe. To o Mojżeszu: „I widzieli Boga Izraela, a pod jego nogami było jakby dzieło z szafirowego kamienia, jak niebo, gdy jest jasne (2 Mojż. 24:10). W innych okolicznościach Mojżesz prosi: „Ukaż mi, proszę, twoją chwałę”, ale Pan Bóg odpowiada mu: „Sprawię, że cała moja dobroć przejdzie przed twoją twarzą”, ale „nie będziesz mógł widzieć mojego oblicza (2 Mojż. 33:18, 20, 22), ale gdy będzie przechodzić moja chwała, postawię cię w rozpadlinie skalnej i zakryję cię swoją dłonią, aż przejdę”. Tablice – prawo otrzymał Mojżesz na górze, gdzie był tak blisko Najwyższego. Potem takiej bliskości zaznał prorok Eliasz: „Po trzęsieniu ziemi był ogień, ale Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu był cichy i delikatny głos” (1 Królewska 19:12). Apostołowie, gdy Jezus zabrał ich na wysoką górę i tam się przemienił, też zaznali czegoś wyjątkowego, skoro proszą:  „Dobrze nam tu być, jeśli chcesz, postawimy tu trzy namioty” (Ew. Mat 17:4).

W czasach niepokoju, niepewności, trudnych pytań, decyzji, trzeba mieć „namiot”, gdzie jest cicho i bezpiecznie.



© | ePatmos.pl