Płyną w sposób niekontrolowany. Z radości, z bezsilności, jako przejaw współczucia, żalu, smutku.
Nadmierne łzawienie, choćby przy obieraniu cebuli, może być uciążliwe, ale zespół suchego oka jest równie nieprzyjemny. Łzy są niezbędne.
Byłam smutnym dzieckiem, choć nie pamiętam, czy dużo płakałam. Mimo wszystko jednak dorastanie, zwłaszcza w grupie rówieśniczej, to był czas beztroskiej wesołości.
Dzisiaj chichoczące nastolatki mnie drażnią, ale ileż ja się naśmiałam, do łez właśnie. Potem zdarzało się to już tylko z niektórymi koleżankami i jednym kolegąJ.
Teraz płaczę, bo się wzruszam, na przykład gdy widzę tłumy kobiet z dziećmi, czasami maleńkimi, na dworcach, w drodze do autobusu. Na materiałach filmowych z wojny nie widać, jak długo są w drodze. A gdy w końcu utulone maluchy słodko śpią, też coś mnie w gardle drapie. Wzrusza mnie ogrom otwartych serc, ogrom życzliwości, jaka pojawiła się w ostatnich tygodniach. Kiedy usłyszałam wypowiedź ukraińskiego pisarza, że tak jest lepiej, że mężczyznom lepiej się walczy, gdy wiedzą, że ich żony i dzieci są bezpieczne, też się popłakałam, może w solidarności z tymi, o których nikt nie usłyszy, bo tylko część zdecydowała się wyjechać z ogarniętej wojną Ukrainy. Ale tam, gdzieś daleko, wiele jest płaczących matek, bo brakuje jedzenia, spokojnego snu, bo syn zginął w kolejnej bezsensownej wojnie.
I niechby te łzy, których teraz tak wiele, miały moc oczyszczającą. Oby nie było już pamiętania o tym, co dzieli, co było kiedyś, co „oni” nam zrobili. Dziś ważne jest budowanie dobrego sąsiedztwa na kolejne lata.
Obejrzałam film „Aida”. Wstrząsający. To opowieść o strasznych czasach, o takich przeżyciach, po których już nie płyną łzy. Na temat zemsty nie pada nawet słowo, bo jaka by ona miała być? A opowiada film o zabiciu ponad siedmiu tysięcy mieszkańców Srebrenicy. Zabijano sąsiadów, nauczycieli, znajomych, bo generał tak kazał, potrafił w swoich żołnierzach wzbudzić nienawiść, poczucie przewagi. Film pokazuje też, jak słaba jest pomoc zewnętrzna. Niebieskie hełmy wobec takiej eskalacji zła, były bezsilne. Ci, którzy mieli na miejscu zapewnić bezpieczeństwo, pozostawali bezradni, ci za oceanem – jeśli nie obojętni, to słabo zorientowani w sytuacji. A było to tak niedawno i tylko kilka granic od naszej.
Wzruszam się ostatnio częściej, dlatego przypominają mi się okoliczności, kiedy w Księdze Ksiąg pojawiają się płaczący. Przywitanie Jakuba z Ezawem. To bracia bliźniacy, szczególny rodzaj bliskości. Ezaw wybiegł mu naprzeciw, objął go, rzucił mu się na szyję i całował go. I płakali (1 Mojż. 33:4). Wyparowała cała nienawiść, złość, nawet chęć zabójstwa.
Nie wstydzi się łez Józef, pierwszy po faraonie, ważny urzędnik: Potem rzucił się na szyję swojemu bratu Beniaminowi i zapłakał, Beniamin też płakał na jego szyi. I pocałował wszystkich swoich braci i płakał nad nimi. I rozgłoszono tę wieść w domu faraona. Przyjechali bracia Józefa (1 Mojż. 45:14,15). Potem wielki jest płacz po śmierci Jakuba: I przyjechali aż do klepiska Atad, które jest za Jordanem i tam opłakiwali go wielkim i bardzo głębokim lamentem (1 Mojż. 50:10).
I zdarzenie wiele lat później: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Kiedy Jezus zobaczył ją płaczącą i płaczących Żydów, którzy z nią przyszli, rozrzewnił się w duchu i zasmucił się. I zapytał: Gdzie go położyliście? Odpowiedzieli mu: Panie, chodź i zobacz. I Jezus zapłakał (Ew. Jana 11:32-35).
Czekam na czas, kiedy Pan Bóg otrze łzy z każdego oblicza (Izajasz 25:8), choć bywa, że tylko łzy pomagają rozładować złość, napięcie, bezradność.
Teraz jest czas płakania.
© | ePatmos.pl