Książka Małgorzaty Halber to opowieść o rozmowach, o ich braku i konsekwencjach rozmów złych, niepotrzebnych. Młoda, trochę zostawiona sobie dziewczyna zaczyna pić. Ma lat czternaście. W nałogu jest wiele lat, jako dorosła, rozpoznawalna dziennikarka telewizyjna, decyduje się na terapię. Decyzja trudna, z konsekwencjami na całe życie.
To książka dla wszystkich uzależnionych – od jedzenia, gier komputerowych…
To nie jest łatwa opowieść, jak sama autorka mówi, takiej szczerze opowiedzianej historii o uzależnieniu kobiety od alkoholu, narkotyków i na końcu dopalaczy, jeszcze nie było. Napisała ją nie po to, by zaistnieć, ale aby może komuś pomoc. Bo to nie jest tak, że mnie to nie dotyczy. Wystarczy rozejrzeć się wokół, by zobaczyć, ile jest nieszczęść w rodzinach, wśród osób współuzależnionych.
Kiedy pisze po wyjściu z nałogu, że świat jest piękny, to nie wiemy jeszcze, że to chwila tuż przed nawrotem.
„Czy skorupa śniegu będzie topnieć jeszcze przez miesiąc?
I wtedy zrozumiałam, że nic nie wiem.
Przyszedł wiatr. Wiatr kilkudniowy, jak wielka dmuchawa i wysuszył całą wilgoć.
I wstało słońce.
Nie wpadłam na to, że jeśli coś jest mokre, trzeba to wysuszyć i może to zrobić wiatr.
Wiatr, którego zawsze się bałam, bo krzyczał.”
W wielu fragmentach autorka odsłania swoją wrażliwość. Może owo dostrzeganie, pragnienie piękna jest jedną z przyczyn nałogu. Chociaż ten dopada i „twardzieli”, którzy są pewni, że ich to nie dotknie, nie spotka nikogo z rodziny, że to jeszcze nie nałóg. Nie dają sobie szansy na leczenie, bo to ich nie dotyczy.
Dla czytelników, którzy nie lubią dosadnego języka, może to być trudna lektura, ale warto wiedzieć, że taki świat wokół jest, że takie osoby są często bardzo blisko. I nie możemy nimi pogardzać, ale możemy wysłuchać i chociaż tak pomóc. Nie tylko kolejny otwierany browar, może być oznaką uzależnienia, ale też ręka sięgająca po kolejny batonik, ciasteczko albo decyzja: wejdę, ten ostatni raz do salonu gier. Warto wiedzieć, od ilu rzeczy można się uzależnić.
I jeszcze wniosek najważniejszy. Chory sam nie jest w stanie sobie pomóc. Potrzebni są terapeuci, lekarze, ci którzy wiedzą lepiej. Bez oporów korzystamy z różnych osiągnięć czasów, kiedy to „rozmnożyła się umiejętność”, w sprawach zdrowia też najlepiej pytać tych, którzy się na tym znają, a nałóg jest podstępny i niestety wraca. Już na krócej, bo uzależniony wie, że terapia to nie spotkanie smutasów, ale rozmowy potrzebujących pomocy. Przesłaniem książki jest: nie wierz zapewnieniom, że poradzisz sobie sam. Ludzie w różnych poradniach, niekoniecznie prywatnych, naprawdę wiedzą lepiej jak Ci pomoc.
© | ePatmos.pl