I zaniósł mnie w duchu na pustynię – Obj. 17:3.
Jak działa duchowa translacja, nie rozumieją chyba nawet ludzie, którzy sami ją przeżyli. Jeden z autorów biblijnych opisuje to odczucie w następujących słowach: Znam człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty – czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, nie wiem, Bóg wie – został porwany aż do trzeciego nieba. I znam takiego człowieka – czy w ciele, czy poza ciałem, nie wiem, Bóg wie, który został porwany do raju (2 Kor. 12:2-4).
Prorok Ezechiel, przebywający w Babilonii, ponad tysiąc kilometrów od Jerozolimy, tak zapowiada jedną ze swoich wizji: Wyciągnął coś w kształcie ręki i uchwycił mnie za kędziory mojej głowy; a duch uniósł mnie między ziemią a niebem i zaprowadził mnie w widzeniach Bożych do Jerozolimy (Ezech. 8:3).
Takie przeżycia miał również Jezus. Zapewne nie tylko raz, ale już na początku Jego misji opisana jest następująca sytuacja: A Jezus, pełen Ducha Świętego, wrócił znad Jordanu i został zaprowadzony przez Ducha na pustynię (Łuk. 4:1). Zdarzenie to jest o tyle ciekawe – i być może ma pewien związek z „przeniesieniami” Jana – z tego powodu, że i tutaj, tak jak w rozważanej wizji o nierządnicy, celem przeniesienia jest pustynne spotkanie z istotą będącą uosobieniem całego zła – Szatanem. Oczywiście wierzący czytelnicy Ewangelii są przekonani, że Jezus znalazł się na pustyni w sposób całkowicie literalny. Pielgrzymom pokazuje się nawet miejsce koło Jerycha, gdzie Jezus pościł przez czterdzieści dni i był kuszony, jednak to, co się tam zdarzyło, nie było już całkiem literalne. Szatan zabrał Jezusa na górę, z której widać było wszystkie królestwa świata. Taka góra oczywiście nie istnieje w rzeczywistości. Również narożnik muru świątyni, z którego miał skoczyć, zaistniał prawdopodobnie jedynie w wyobraźni Jezusa. Obrazowo mówiąc, Jezus przeniósł się w duchu z pustyni do Jerozolimy.
W Księdze Objawienia opisane są cztery takie przeniesienia Jana w duchu. Pierwsze z nich oznacza prawdopodobnie przemieszczenie w czasie: Znalazłem się w zachwyceniu Ducha w dniu Pańskim (Obj. 1:10) – pisze o sobie Jan (zob. odc. 1). W momencie, gdy zaczyna się opis głównej wizji (Obj. 4), Jan przeniesiony zostaje w duchu do nieba. Opisuje, że usłyszał głos: Wstąp tutaj, a pokażę ci, co się ma stać potem. I zaraz znalazłem się w zachwyceniu ducha (Obj. 4:1-2). Z takiej niebiańskiej perspektywy będzie opisywał wszystkie kolejne zdarzenia. Na ostatnią, najwspanialszą wizję Jan zostanie przemieszczony w duchu na wielką i wysoką górę: I przeniósł mnie w duchu na górę wielką i wysoką, i pokazał mi wielkie miasto, święte Jeruzalem (Obj. 21:10).
Zanim jednak ujrzy ten cudowny widok z wysokiej góry, musi najpierw znaleźć się na pustyni. Zostaje tam przeniesiony, aby ujrzeć kobietę ujeżdżającą czerwonego, wielogłowego i rogatego potwora. Czy pustynia ta ma jakiś związek z miejscem, w którym schroniła się inna kobieta, uciekająca przed smokiem (Obj. 12:6,14), nie wiadomo. W każdym razie miejsce pobytu obydwu kobiet ma podobny charakter.
Pustynia jest specyficznym środowiskiem (zob. odc. 85). Jest tam sucho i gorąco. Brak roślinności powoduje, że w dzień powietrze bardzo się rozgrzewa, a po zapadnięciu zmroku temperatura gwałtownie spada. Gdy rano zaczyna znów świecić słońce, powietrze przy gruncie ogrzewa się szybciej i staje się rzadsze, załamując promienie światła. Na płaskich miejscach pojawia się wtedy w dolnych warstwach atmosfery odbicie dalekiego horyzontu lub nieba, które do złudzenia przypomina lustro wody. Ten miraż zwiódł już niejednego zmęczonego i spragnionego wędrowca.
Na Patmos nie ma rzeczywistej płaskiej pustyni. Ale Jan znał zapewne zjawisko pustynnego mirażu. Być może między innymi dlatego aniołowi łatwo było wywołać w umyśle Jana takie duchowe wrażenie przeniesienia na pustynię, gdzie nad wieloma wodami ujrzał wyuzdaną kobietę cwałującą na czerwonym potworze. A może ważne było również i takie skojarzenie, że wynaturzenie dobra i piękna, ukazane w tej wizji, tworzy wokół siebie duchową pustynię. Światowe miasto, czyli ludzkie urządzenie społecznych spraw, może być do pewnego stopnia i przez jakiś czas pożyteczne. Na koniec jednak zmienia się w system wyzysku i obłędu, przypominający raczej pijaną i pozbawioną wszelkich zasad nierządnicę niż rozsądną i sprawiedliwą strukturę, którą miało w zamierzeniu być. A to z kolei prowadzi do duchowego, intelektualnego, gospodarczego i moralnego zdziczenia, siejącego powszechne spustoszenie. Tak tworzą się historyczne pustynie „w duchu”, na których będzie kiedyś można zwiedzać ruiny ludzkich „miast”.
Wydaje się, że z tego duchowego snu musiał Jan obudzić się wstrząśnięty i zlany potem. Znał Rzym, choćby tylko ze słyszenia, i wiedział, że jest bezbożnym, krwiożerczym miastem, ale z drugiej strony umiał przecież docenić rzymskie drogi, którymi się poruszał, instytucje, które dawały jakie takie poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa, kulturę i cywilizację, dzięki której cały świat żył trochę wygodniej i zasobniej. Jednak obraz, który zobaczył w pustynnym mirażu, nie pozostawiał żadnych wątpliwości – Rzym przerodzi się w nierządnicę pijaną krwią świętych, która z czasem zdeprawuje cały świat. Dopiero wtedy, gdy odpłyną wody zasilające jego skarbce, bestia zrzuci z siebie dokuczliwą amazonkę i rogami rozszarpie jej ciało. Brutalny obraz. Na szczęście to tylko miraż, w którym najważniejsze jest przesłanie, że zło przestanie kiedyś szkodzić, zniknie obrzydliwość i wyuzdanie, a przelana krew znajdzie należytą odpłatę.
W następnym odcinku: Złoty kielich – czyli obrzydliwość nierządu
© | ePatmos.pl