Rzekł jeszcze Pan do Mojżesza: Patrzę na lud ten i widzę, że jest to lud twardego karku. Teraz zostaw mnie, żeby zapłonął mój gniew na nich. WYTRACĘ ICH, A CIEBIE UCZYNIĘ WIELKIM LUDEM.
LECZ MOJŻESZ ŁAGODZIŁ GNIEW PANA, BOGA SWEGO I MÓWIŁ:
Dlaczegóż, Panie, płonie gniew twój przeciwko ludowi twojemu, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej wielką siłą i ręką potężną? Dlaczego to mają rozpowiadać Egipcjanie: W złym zamiarze wyprowadził ich, by pozabijać ich w górach i wytracić z powierzchni ziemi. Odwróć się od zapalczywości swego gniewu i użal się nad złem, jakie chcesz zgotować ludowi swemu. Wspomnij na Abrahama, Izaaka i Izraela, sługi twoje, którym poprzysiągłeś na siebie samego, mówiąc do nich: Rozmnożę potomstwo wasze jak gwiazdy niebieskie i całą tę ziemię, o której mówiłem, dam potomstwu waszemu i posiądą ją na wieki.
I UŻALIŁ SIĘ PAN NAD ZŁEM, KTÓRE ZAMIERZAŁ SPROWADZIĆ NA SWÓJ LUD.
Wyjścia 32:9-14 (PBW)
Gdy czyta się ten, czy kilka innych tego typu tekstów Starego Testamentu, na przykład „targowanie się” Abrahama z Panem o ilość sprawiedliwych w Sodomie (Rodzaju 18:23-33), wydaje się dziwnym, że Pan Bóg dopuszczał do takiego kwestionowania Jego zamierzeń, wręcz jakby pouczania Go przez człowieka i w dodatku, uznając przedstawione Mu argumenty, jakby zmieniał swoje pierwotne zamiary. W tym jednak kryje się, moim zdaniem, istota sposobu postępowania naszego Niebiańskiego Ojca z tymi, których uznał On za godnych miana przyjaciół a nawet dzieci Bożych. Wierzymy że Pan Bóg jest Wszechwiedzący. Pismo mówi, że On nie potrzebuje naszych słów, żeby wiedzieć, o co Go chcemy poprosić (Izaj. 65:24).
Jest takie śląskie powiedzenie, proste w formie ale bardzo głębokie w treści: „Każdy słowa godzien”. Wydaje się, że Pan Bóg chce, aby wykazać się choćby tym minimum inicjatywy i wyartykułować w modlitwie swoją miłość, dziękczynienie, posłuszeństwo ale także i prośby, które do Niego mamy. Wydaje się też, że On chce, żeby przedstawiać Mu swoje argumenty, które de facto On zna lepiej od nas samych, ale „każdy słowa godzien”. A Pan Bóg najbardziej.
Pan Jezus pouczył nas przy tym, że nie wystarczy jednorazowa, zdawkowa modlitwa, ale powinniśmy być wręcz natrętni jak ta wdowa z przypowieści (Łuk. 18:1-8). Oprócz jednoznacznych przykazań zawartych w Dekalogu, przynajmniej ja, mam nieraz wątpliwości, czy moje postępowanie nie łamie Bożego Prawa i Jego intencji. Minęły już czasy bezpośrednich kontaktów, jakie mieli święci mężowie (np. prorocy). Nam pozostaje szczera modlitwa, przedstawianie swoich argumentów i to nie jednorazowo ale natrętnie, oraz oczekiwanie na zdarzenia w naszym życiu, które powinniśmy analizować pod kątem możliwych wskazówek, jakie Pan Bóg chce nam w ten sposób przekazać.
Wierzę, że NIC co dzieje się w życiu poświęconego Bogu człowieka, nie jest dziełem ślepego przypadku, ale stanowi wskazówki i doświadczenia, którymi On szlifuje nasz charakter. Myślę, że Pan Bóg nie będzie nam miał za złe, gdy będziemy zawsze przedstawiać swoje zrozumienie i argumenty, ważne jednak by uważnie analizować kolejne zdarzenia i dopatrywać się w nich odpowiedzi Dobrego Ojca na te nasze argumenty
© | ePatmos.pl