Czasami uważa się, że Jonasz był jedynym buntownikiem wśród proroków. Chyba jednak niesłusznie. Biblia podaje także inne przykłady wierzących, pobożnych i lojalnych buntowników. Historia ludzkości zaczyna się od sporu człowieka z Bogiem. Adam popełnia świadome wykroczenie. Gdy jednak dochodzi do konfrontacji z Prawodawcą, bez żenady zrzuca winę na kobietę, dodając przy tym: „...którą mi dałeś, aby była przy mnie” (1 Mojż. 3:12). Oznacza to, że pośrednio obarcza Boga winą za swój występek. Stwórca nie czyni mu z tego powodu żadnych wyrzutów. Uznaje jego prawo do obrony.
Abraham, choć często przedstawia się go jako pokornego ojca wiary, spierał się z Bogiem więcej niż raz. Gdy po blisko dziesięciu latach od zawarcia przymierza, w ramach którego otrzymał obietnicę, że rozmnoży się w wielki naród (1 Mojż. 12:2), Bóg powtórzy swoje zapewnienia opieki (1 Mojż. 15:1), ojciec wiary wszystkich wierzących nie zawaha się żachnąć: „Cóż mi dasz, gdy ja schodzę bezdzietny” (1 Mojż. 15:2). Owo „cóż mi dasz”, czy nawet w wolnym przekładzie „cóż mi możesz dać”, jest wyraźnym przejawem buntu i wątpienia w moc i słowność Boga. Jednak Wszechmocny nie obraża się na swego przyjaciela, ale w odpowiedzi udziela mu wspaniałego potwierdzenia szczerości swych zamierzeń.
Kiedy nieco później Abraham staje w obronie Sodomy, używa argumentu, na który zwrócił niedawno uwagę Amos Oz w wykładzie wygłoszonym w łódzkim Centrum Dialogu (począwszy od 50 minuty). Poszukując wyjaśnienia, skąd wywodzi się żydowska kłótliwość, pisarz sięga po ten przykład, by zwrócić uwagę na słowa: „Czyż ten, który jest sędzią całej ziemi, nie ma stosować prawa?” (1 Mojż. 18:25). Innymi słowy, Abraham przypomina Bogu, że i Jego obowiązuje sprawiedliwe prawo. I znów Sędzia całej ziemi wcale nie oburza się na taką śmiałość u śmiertelnika, ale wchodzi z nim w dialog, okazując skłonność do kompromisu. Abraham uzyskuje obniżenie liczby sprawiedliwych z 50 do 10 i dopiero wtedy godzi się na Boże rozwiązanie. Bóg go nie pokonuje, ale przekonuje.
Jakub otrzymuje w Betel wspaniałą wizję z Bożymi obietnicami (1 Mojż. 28:12‑15). Pragnie jednak wejść w układ z Bogiem na swoich warunkach. Domaga się czterech rzeczy: otoczenia go opieką w drodze do Haranu, zapewnienia mu pokarmu, odzienia oraz zadbania o powrót w pokoju (1 Mojż. 28:20‑21). Dopiero wtedy Bóg Abrahama i Izaaka będzie miał prawo nazywać się także Bogiem Jakuba. To nie jest uległa postawa pokory, ale śmiałość, która przeciętnemu chrześcijaninowi może wydawać się postawą roszczeniową, nielicującą z biblijnymi ideałami uległości i zaufania.
Mojżesz jest nazwany najskromniejszym ze wszystkich ludzi (4 Mojż. 12:3), ale też nie bał się spierać z Bogiem, aż do tego stopnia, że doprowadził Wybawcę Izraela do zapalczywego gniewu (2 Mojż. 4:14). Bóg jednak nawet i w takiej sytuacji nadal cierpliwie argumentuje, przekonuje, wchodzi w spór z człowiekiem, którego mógł przecież do wszystkiego zmusić albo zgładzić i wybrać kogoś innego. Stwórca najwyraźniej szanuje wolną wolę człowieka, którego stworzył na swoje podobieństwo, i woli się posługiwać perswazją, a nie przemocą.
W innej sytuacji Mojżesza ogarnia takie zniechęcenie, że pragnie umrzeć. Wyraźnie zamierza zrezygnować z dalszego prowadzenia Izraelitów. Bóg odnosi się ze zrozumieniem do uczuć swego sługi i udziela mu wsparcia w postaci siedemdziesięciu natchnionych pomocników (4 Mojż. 11:14‑17). Podobne chwile zniechęcenia przeżywa inny wielki prorok, Eliasz (1 Król. 19:4).
Ijob to kolejny przykład proroka, który bez wahania wchodzi w spór ze Stworzycielem. Niemalże zarzuca Mu niesprawiedliwość i podejmuje się dowieść swoich racji przed Jego tronem (Ijoba 23‑24). Bóg rozumie rozgoryczenie człowieka, który stracił majątek, rodzinę i zdrowie. Nie gwałci jego buntu, ale spokojnie czeka, aż ucichną burzliwe emocje, by przedstawić swoje stanowisko. Jego głos jest pełen ciepła. Nie ma w nim gniewu ani zniecierpliwienia (Ijoba 38‑41). Bóg ma argumenty. Nie musi krzyczeć ani nikomu przerywać.
Również prorok Jeremiasz kilkakrotnie buntuje się przeciwko smutnej misji, którą przyszło mu spełnić. Wolałby milczeć, ale płacze i z ciężkim sercem nadal głosi Słowo, które powierza mu Bóg (Jer. 20:7‑9):
Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść;
ujarzmiłeś mnie i przemogłeś.
Stałem się codziennym pośmiewiskiem, wszyscy mi urągają.
Albowiem ilekroć mam zabierać głos, muszę obwieszczać: Gwałt i ruina!
Tak, słowo Pańskie stało się dla mnie codzienną zniewagą i pośmiewiskiem.
I powiedziałem sobie: Nie będę Go już wspominał ani mówił w Jego imię!
Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień, nurtujący w moim ciele.
Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem.
Innym razem wchodzi w jawny spór z Bogiem, stawia Mu nawet zarzuty, że postępuje niesłusznie (Jer. 12:1):
Sprawiedliwość jest przy Tobie, Panie,
jeśli zacznę prowadzić spór z Tobą.
Chciałbym jednak mówić z Tobą o słuszności:
Dlaczego życie przewrotnych upływa pomyślnie?
W tym kontekście Jonasz wcale nie wydaje się wyjątkową postacią, gdy otwarcie kłóci się z Bogiem, gdy buntuje się, nie chcąc głosić Niniwitom rady Bożej, gdy później gniewa się na Boga za to, że jeszcze raz odpuścił grzesznikom. Ten bunt nie jest zganiony. Wyraża to, co często dzieje się z naszymi ludzkimi uczuciami, gdy obserwujemy krzywdę sprawiedliwych i powodzenie bezbożnych.
Przykłady te nie powinny nikogo zachęcać do spierania się z Bogiem, do stawiania Mu warunków, do twardego negocjowania swoich interesów. Często jednak, bez świadomego udziału woli, ludzkie poczucie godności oraz wolności i tak podsuwa myśli, że coś nie jest zgodne z zaszczepionym nam poczuciem rozsądku albo sprawiedliwości. I najczęściej nie są to wcale podszepty złych mocy, ale głos przyrodzonych cech ludzkich, w który Bóg uważnie się wsłuchuje. Pozwala nam zgłaszać swoje wątpliwości i szukać odpowiedzi. Cierpliwie objaśnia swoje zamysły. Bóg nie gniewa się, gdy człowiek wierzący ma wątpliwości, gdy Go o coś pyta, bo nie rozumie. Bóg jest cierpliwy dla swoich dzieci.
© | ePatmos.pl